poniedziałek, 27 kwietnia 2015

Witam Ponowie...



Oj dawno mnie tu nie było. Niestety kompletnie nie miałam czasu ani głowy do pisania. Moje życie wywróciło się o 360 stopni. Przeprowadziłam się, musiałam ułożyć sobie wszystko na nowo. Sytuacja w której obecnie się znajduje nadal mnie niesamowicie boli, ale chyba powoli się do tego przyzwyczajam. A przynajmniej próbuję.
 Oczywiście ze względu na OGROMNĄ ilość stresów i problemów moje odchudzanie szlag trafił. Ale teraz kiedy utrzymuje się sama, i sama mieszkam wracam do walki. Od 4 dni jestem na SGD. Idzie mi naprawdę całkiem dobrze. Jedynie wczoraj, nawet nie wiem kiedy, wypiłam całą butelkę wina. A wszyscy wiemy jak alkohol jest kaloryczny. Kilka razy nawet zdrowa niskokaloryczna żywność próbowała mnie pokonać, ale moja bulimia pomaga mi się tego później pozbyć. Nie jest to dobre, ale w tym całym szaleństwie musi być jakaś metoda.
Jesli chodzi o aktywnośc fizyczną, to w miarę możliwości biegam. Ale nie mam za bardzo czasu. Kiedy mieszka się samemu zawsze jest mnóstwo rzeczy do zrobienia. Uwierzcie mi. Postaram się wygospodarować więcej czasu na treningi. Szczególnie teraz kiedy będę miała tyle wolnego od szkoły.
Moje życie rozpada się cyklicznie. Zawsze gdy już sobie coś ułożę, następuje buuuum i musze zaczynać wszytsko do nowa. Nadal mam wiele problemów życia codziennego ale mam nadzieje że dam radę i już nie będę przechodzić przez takie złamania.
Chciałabym żeby to był początek nowego, lepszego życia na które sama sobie zapracuję.
Sprawa odchudzania jest dla mnie bardzo ważna, szczególnie teraz gdy na mojej drodze pojawiło się kilkoro mężczyzn na których bardzo mi zależy. Nigdy nie umiałam dogadać się z dziewczynami, zawsze przyjaźniłam się z chłopakami. Teraz mam trzech wspaniałych przyjaciół. Gdy tylko mówię i o odchudzaniu krzyczą na mnie że zgłupiałam, ale chcę się zmienić dla nich. Jestem typem "skinny fat" na zewnątrz nie wyglądam źle, ale gdy się rozbiorę... Widać jak wiele mi brakuje do szczupłej sylwetki.
Pod koniec maja mam się spotkać z miłością mojego życia, po kilku miesiącach rozłąki. Studiuje on w innym mieście. Dzieli nas dokładnie 477 km. Uwierzcie mi że dla niego jestem w stanie zrobić wszystko. Dla niego też chcę schudnąć. Dla nas..

Ohh wiem ze notka nie jest kompletnym chaosem, ale jest jeszcze mnóstwo spraw którymi chciałabym się podzielić. Niedługo wrócę do wprawy, obiecuję. Mam nadzieje że ktoś mnie jeszcze czyta.
Jutro muszę dać radę z 300 kcal. Życzcie mi powodzenia <3





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz